Dysonans poznawczy. To wyrażenie określa mój stosunek do projektów biura Ingarden & Ewý Architekci. Są oni autorami moich dwóch ulubionych budynków w Krakowie. Są to też architekci odpowiedzialni za jeden z gorszych, moim zdaniem, budynków jaki powstał w naszym mieście. Dlatego łączę z tym biurem uczucia na pograniczu miłości i nienawiści.
Za co ich uwielbiam? Na pewno za Małopolski Ogród Sztuki. Jest to jeden z moich ulubionych budynków (o czym może świadczyć fakt, że nawiązałam do niego w mojej pracy magisterskiej). Ma w sobie wszystko co powinna mieć, według mnie, dobra architektura. Projekt ten świetnie wpisuje się w kontekst miejsca. Jego skośny, kilkukrotnie załamany dach to bezpośrednie nawiązanie do dachów otaczających go kamienic. Mimo to budynek ten nie kopiuje otoczenia, ale jest jego kreatywną interpretacją.
W Ogrodzie Sztuki zachwyca mnie też sposób w jaki się do niego wchodzi od ulicy Rajskiej. Niewielki, częściowo zadaszony ogród stanowi fantastyczne przedpole dla wyeksponowanej w głębi historycznej elewacji dziewiętnastowiecznej hali ujeżdżalni koni.1 Odsunięcie wejścia od ulicy jest pretekstem dla przechodniów by zatrzymać się i wejść do wnętrza.
W budynku, od strony ulicy Rajskiej, znajdują się sale teatralna oraz kinowa. Część druga – dostępna od ulicy Józefa Szujskiego – zajmowana jest przez mediatekę usytuowaną w części nadziemnej oraz podziemną kawiarnię.
Takie rozplanowanie jest powodem jednego z głównych zarzutów jakie można usłyszeć z ust architektów opowiadających o Małopolskim Ogrodzie Sztuki. Często słyszy się bowiem, że przestrzeń wewnątrz jest zaprojektowana w sposób nielogiczny. Zarzut ten wynika z faktu, że do budynku prowadzą trzy wejścia obsługujące trzy, zupełnie niezależne od siebie, funkcje.
Wejście od Rajskiej ma pozwolić na wejście do teatru. Jest ono otwarte w innych godzinach niż wejście od ulicy Szujskiego obsługujące mediatekę. Trzecie wejście prowadzi do kawiarni, która z wielu powodów nie może być bezpośrednio połączona z teatrem czy mediateką. Pecha ma jednak ten, kto próbuje dostać się od ulicy Rajskiej do mediateki. Faktycznie czeka go wycieczka do piwnic budynku, skąd znów schodami musi wejść na piętro mediateki. Czy to wada? Na pewno tak, idealny budynek powinien być prosty, logiczny i nie zostawiać miejsca na zgubienie się w jego wnętrzu. Czy uważam, że to wystarczający powód by uważać MOS za złą architekturę? Kategorycznie nie! Uważam to za niedogodność, która jest rekompensowana dzięki pięknej architekturze oraz funkcji tego miejsca, które służy mieszkańcom miasta i ożywia ulicę Rajską.

Kolejnym budynkiem autorstwa biura Ingarden & Ewý, który uwielbiam, jest pawilon Wyspiańskiego. Na pierwszy rzut oka widać, że projekt ten powstał w tej samej pracowni co Małopolski Ogród Sztuki. I tu i tu na elewacji zastosowano podobne ceramiczne płytki. Różni je to, że w MOSie stanowią one element stały. W Pawilonie są one ruchome i, w zależności od potrzeb, regulują jak wiele światła ma dostawać się do środka budynku.
Patrząc z zewnątrz na ten budynek trudno nie odnieść wrażenia, że najważniejszym jego elementem jest elewacja. Wrażenie to jest jak najbardziej słuszne. Celem powstania tego obiektu było wyeksponowanie wykonanych współcześnie witraży według projektu Stanisława Wyspiańskiego i przybliżenie światu sylwetki tego artysty.
Zaprojektowane przez Wyspiańskiego witraże miały pierwotnie znaleźć się w katedrze wawelskiej. Szkice zostały jednak odrzucone i nie doczekały się realizacji. Przypuszczalnie były zbyt szokujące w formie. Przykładem może być witraż przedstawiający Kazimierza Wielkiego. Nie ukazuje on władcy w tradycyjny sposób, a jako częściowo rozłożone już szczątki. Inspiracją dla Wyspiańskiego do stworzenia takiej formy portretu było otwarcie grobów królów polskich w Katedrze Wawelskiej. Na podstawie szkiców stworzył on nie wyobrażenie, ale autentyczny portret ciała pogrzebanego tam monarchy.2 Kazimierz Wielki został przedstawiony jako trzymający berło szkielet w masywnej koronie i królewskim płaszczu.3 Taki wizerunek był szokujący i nowatorski, nie dziwi więc fakt, że nie zrealizowano go za życia Wyspiańskiego.
Odtworzenie witraży stało się pretekstem do budowy Pawilonu. Budynek stanowi bowiem ramę dla tych zaskakujących dzieł. Powstał on przede wszystkim jako miejsce wystawiania trzech dzieł Wyspiańskiego oraz by promować jego twórczość. To, że działa on jako przestrzeń konferencyjno-wystawiennicza jest dodatkiem do najważniejszego elementu, czyli projektów artysty.
Przed budową pawilonu witraże miały formę szkiców na kartonie, na podstawie których zostały one współcześnie wykonane i wyeksponowane. Stały się one tym samym częścią miejskiego krajobrazu. Wiem, że trzeba wiedzieć czego szukać, by w ciemnych, widocznych z zewnątrz szybach dopatrzeć się portretu Kazimierza Wielkiego. Mimo to uważam, że pawilon dobrze spełnia swoją funkcję ekspozycyjną i edukacyjną.

Jednak nie wszystkie budynki biura projektowego Ingarden & Ewý wzbudzają mój zachwyt. Istnieje kilka, których nie mogę znieść. Jednym z nich jest Centrum Kongresowe ICE Kraków.
Położone jest ono w jednym z najbardziej malowniczych fragmentów miasta. Na brzegu Wisły, z widokiem na wzgórze wawelskie i zamek. Z jednej strony sąsiaduje ono z perełką architektury brutalistycznej – hotelem Forum (autorstwa Janusza Ingardena). Z drugiej z piękną i elegancką Mangghą oraz niedawno powstałą galerią Europa-Daleki Wschód (Ingarden & Ewý Architekci).
Jest to budynek otoczony przez piękno. Dlaczego więc jest tak okropny? Wyglądem nawiązuje do podtopionej bryły lodu. Jest ciężki i przysadzisty. Dominuje nad otoczeniem swoją skalą, formą i kolorystyką. Nadmiernie zwraca na siebie uwagę, jakby usilnie starając się odwrócić wzrok od form historycznych – jak choćby od Wawelu.
Gdybym miała wskazać element, który mi w nim przeszkadza najbardziej, byłaby to elewacja. Złożona jest ona z kompozycji różnokolorowch pól, które w moim odczuciu do niczego nie nawiązują, a jedynie udowadniają brak finezji. Chaotycznie rozrzucone barwne pola w kolorach szarości, bieli, czerni i czerwieni nie współgrają z otoczeniem. Same w sobie nie są też piękne ani nowatorskie, co byłoby dla mnie argumentem za zastosowaniem elementów nie pasujących do kontekstu.
Elewacja Centrum jest też w pewien sposób niekonsekwentna. Jest obła i płynna z jednej strony, z drugiej zaś uporządkowana i podporządkowana ortogonalnej siatce. Rozumiem, że taki zabieg miał podkreślać wejścia i urozmaicać bryłę od strony Wisły. Mimo to, sposób kompozycji elewacji ICE wydaje mi się zbyt prosty jak na budynek o takiej randze.
Innym fragmentem budynku, który mi przeszkadza, jest dach. Ma on formę masywnej czapy, która w brzydki sposób zawija się nad ścianami i zlewa z nimi. Wykonany jest on z materiału przypominającego szarą blachę. Niektórzy twierdzą, że dach dodaje budynkowi industrialnego charakteru. Mnie element ten wydaje się przypadkowy, jakby fragment dachu nie został ukończony. Stanowi element, który kompozycyjnie nie współgra z pozostałymi częściami budynku. Jest zupełnie obcy dla tej formy oraz otoczenia.
Gdy patrzę na Centrum Kongresowe denerwuje mnie jak bardzo odstaje ono od otoczenia. Rozumiem, że taki mógł być zamysł projektantów, bo gdy projektuje się budynek o takiej skali i funkcji można założyć, że tworzy się ikonę. Problemem jest fakt, że ICE stoi w bezpośrednim sąsiedztwie dwóch symboli miasta – Wawelu i Hotelu Forum. Mimo starań nie może jednak z nimi konkurować. Moim zdaniem świadomie z nimi nie współgra co dodane do nieciekawej bryły razi i irytuje.
Muszę jednak zaznaczyć, że mimo mojego narzekania na budynek Centrum Kongresowego doceniam sposób jego wykonania. Elewacje, wejścia, schody i wszystkie inne detale prezentują ogromną dbałość o jakość. Uwielbiam też wnętrze ICE, zwiedziłam wszystkie jego zakamarki, miałam przyjemność być na jego scenie i za kulisami, dlatego wiem, jak dobrze pod względem funkcjonalnym działa ten budynek. Mimo to, nie uważam tego za wystarczający powód by wybaczyć siłę z jaką jego bryła wdziera się w krajobraz Krakowa.

Jestem w stanie wybaczyć Małopolskiemu Ogrodowi Sztuki pewne nieścisłości w planowaniu wnętrza. Tutaj jednak sprawa ma się zupełnie inaczej. Centrum Kongresowe to budynek o innej randze. Jest to wizytówka miasta, która powstała w niesamowitej lokalizacji. Jest to przestrzeń, w której odbywają się wydarzenia o dużym znaczeniu dla miasta oraz kraju, dlatego tak ważne jest by miały one odpowiednią oprawę architektoniczną.
Rozumiem, że projekt Centrum Kongresowego podążał za maksymą ‘form follows function’,4 żałuję jednak, że został wyposażony w dodatki, które nie są ani funkcjonalne ani ładne. Wiem, że budynek ten działa świetnie, ma bardzo dobrą akustykę i przyjazne, logiczne wnętrze. Nie uważam jednak, że są to wystarczające powody by wybaczyć mu, że nieodwracalnie szpeci piękną część miasta. Co możemy zrobić? Szanować go za to jak działa, podziwiać jakość jego wykonania i cieszyć się dźwiękiem rozchodzącym się w jego wnętrzach. Przechodząc obok możemy też odwracać wzrok lub patrzeć tylko na te fragmenty, które są ładne – wejścia, wygięcia i elementy małej architektury.
Trzy przedstawione budynki to tylko ułamek dorobku Ingarden & Ewý Architects. Każdy z nich to obiekt znany w świecie architektury. Zestawienie najlepszych realizacji z tą najmniej udaną pokazuje spektrum w jakim porusza się to biuro. Tworzą architekturę głośną, która jest dopracowana w najmniejszym detalu. Ich portfolio mieści budynki świetne – takie jak MOS – ale równocześnie jest tam miejsce dla ICE i pewnej niesławnej mieszkaniówki.5
Ingarden & Ewý Architects zazwyczaj projektują budynki, które zachwycają. Są jednym z niewielu polskich biur architektonicznych, które są szeroko znane na świecie. Mimo to ciężko nie zauważyć, że czasami zdarzają im się projekty o gorszej estetyce. Nie wpisują się one w kontekst, nie mają silnej myśli przewodniej i są po prostu nijakie. Co w zestawieniu z bryłami tak pełnymi charakteru jak Małopolski Ogród Sztuki czy Manggha wypada blado, a wręcz źle.
Wiem, że proces projektowania jest bardzo skomplikowany i finalny efekt nie zależy jedynie od projektu architekta, ale też od współpracy z inwestorem i budżetu na budowę obiektu. Jednak, chociażby w przypadku ICE, nie potrafię zrozumieć efektu końcowego. Nie umiem pogodzić się z kolorem i formą elewacji tego budynku oraz z tym jak niszczy urbanistykę tej części miasta. Mimo to szanuję projektantów z biura Ingarden & Ewý. Ich budynki promują polską architekturę za granicą i (zazwyczaj) są wysokiej jakości. Nie można im odmówić staranności wykonania oraz wysokiej klasy użytych materiałów. Dlatego cieszę się, że Kraków może pochwalić się tak uznanym biurem. Co nie przeszkadza mi czuć złości za każdym razem gdy przejeżdżam obok Centrum Kongresowego.
- http://www.bryla.pl/bryla/1,85301,12558794,Malopolski_Ogrod_Sztuki_gotowy_.html
- https://www.radiokrakow.pl/audycje/wielka-sztuka-malopolski/niezrealizowane-witraze-stanislawa-wyspianskiego-do-katedry-na-wawelu/
- http://www.imnk.pl/gallerybox.php?dir=XX079&mode=3
- Form follows function to hasło stworzone przez amerykańskiego architekta Louisa Sullivana w XIX wieku. Dowodził on, że architektura oraz przedmioty użytkowe powinny mieć formę wynikającą z ich przeznaczenia, a nie z zamysłu estetycznego twórcy.
- https://www.whitemad.pl/krakow-apartamenty-z-watpliwym-widokiem-przy-al-grottgera/